Zacznijmy od początku, a więc długiego wpisu siostry Marity, który pojawił się w sieci. Widzimy na nim screeny rozmów z Deynn, relacje z ich słownych potyczek i chamstwo oraz agresję ze strony narzeczonego blogerki, niejakiego Daniela Majewskiego. Z wpisu można, moim zdaniem, wywnioskować kilka zarzutów względem sławnej pary:
- Deynn niechętnie opiekowała się swoją najmłodszą siostrą, 10-letnią Natalką.
- Deynn nie pomagała finansowo swoim siostrom, choć sama sprowadziła je do nowego miasta i ciężko im było utrzymać się.
- Deynn domagała się wręcz pieniędzy od Klaudii – połowę jej niedużej pensji.
- Deynn przedkładała samopoczucie (a właściwie kaca) swojego narzeczonego nad dobro własnych sióstr.
- Deynn w sposób obrzydliwy, chamski i niski wraz z Danielem wyśmiewali się z 10-latki.
Tyle z zarzutów ogólnych. W szczegóły nie chcę wchodzić, bo są one intymnością rodziny Surmów, którą mimo wszystko należy uszanować.
Po przeczytaniu całej historii i wielu komentarzy wokół niej w mojej głowie narodziło się jeszcze kilka pytań i spostrzeżeń, które są – w moim odczuciu – ważne przy wydawaniu sądów w #SurmaGate. Oto one:
- Dlaczego matka sióstr czy wspominana babcia nie przeciwstawiły się ewidentnemu złu, na które została narażona 10-letnia Natalia?
- Dlaczego Klaudia, widząc jak wygląda sytuacja, nie postanowiła zawalczyć o siebie i swoją siostrę, poszukać pomocy lub wrócić do rodzinnego domu, a tkwiła w niezdrowej relacji polegając na siostrze, która wielokrotnie udowodniła, że ma ją gdzieś?
- Czy cała Polska musiała widzieć intymne wiadomości sióstr? Czy naprawdę nie dało się tego rozwiązać inaczej, niż publiczną walką i wyciąganiem rodzinnych brudów? I czy naprawdę w jakikolwiek sposób pomoże rozwiązać to rodzinne problemy?
Żeby była jasność – wciąż uważam, że Deynn jest osobą niezwykle zakłamaną, chamską, agresywną, wulgarną i jest internetowym szkodnikiem. Czym innym jest jednak moje zdanie, a czym innym jest pisanie na profilu babci Daniela Majewskiego obrzydliwych komentarzy. I nieważne czy profil prowadzi sama, czy nie. Sam fakt, że antyfani Marity grają jej kartami agresji i pomówień jest bardzo słaby.
Mam też wrażenie, że nad niektórymi emocje wzięły górę i są skłonni niemal podpalić blogerkę. Uspokójcie się! Możemy krytykować, a nawet śmiać się, ale nie bawmy się w samosąd i lincz. To zachowanie niegodne i co najmniej głupie.
Co dalej? Czy dojdzie do konfrontacji? Czy wypłyną kolejne brudne szczegóły z życia rodziny Surmów? Śmiem podejrzewać, że nie dzieje się tam najlepiej od dłuższego czasu. I boję się, że największą ofiarą tej medialnej przepychanki stanie się mała Natalia, która już została pionkiem w rozgrywce sióstr. I jest to naprawdę przykre.