Przeciętna osoba po tym, co odjaniepawlił Marcin Dubiel w Kenii, pewnie przystopowałaby ze swoją wątpliwej jakości działalnością, a przynajmniej przemyślałaby, czy to wszystko naprawdę powinno tak wyglądać. No ale nie Marcin, który właśnie serwuje nam kolejną porcję żenady.

Następnie nastąpiło mnóstwo innych zdjęć i Stories na wszystkich trzech profilach zaprzyjaźnionych bezosobowości internetowych. Wskazywały na to, że dotarli do L.A., jest super, wszyscy są uśmiechnięci i jest ekstra. Typowe dla nich zakłamywanie codzienności, do którego przywykliśmy.

Pojawił się jednak problem. I to taki z gatunku tych dużych. Okazuje się, że cała trójka nie poleciała do USA, a przesiaduje – jak wynika z naszych informacji zdobytych dzięki CSI Vogule Poland – w hotelu Sheraton w Warszawie. Dodawane przez nich zdjęcia mają być fotografiami archiwalnymi, pożyczonymi z sieci lub/i nadesłanymi przez inne osoby zamieszane w to kłamstwo.

A skąd takie wnioski? Ano choćby stąd, że redaktorka Kozaczka spotkała Marcinka na ulicach Warszawy, gdy ten miał grzać się w Los Angeles. Albo ma nadprzyrodzone zdolności, o co go nie podejrzewamy, albo wali kolejną ściemę.

Warto też sprawdzić choćby gniazdko elektryczne, które widać w hotelu. Gniazdko ma europejskie wejście. Standardem w Stanach Zjednoczonych jest zupełnie inny kontakt.

Naoczny świadek, gniazdka, takie same hotelowe wnętrza, nagranie Dubiel z Warszawy… No sorry, za dużo przypadków. Dubiel, Lexy i ten trzeci walą żenującą ściemę i nawet nie potrafią tego dobrze zaplanować.

Wiecie co się teraz wydarzy? Cała trójka zacznie piszczeć, że to eKsPeRyMeNt SpOłEcZnY albo inny pRaNk, robiąc ze swoich widzów debili. Jeśli to nie pyknie, a ludzie zaczną się burzyć, to zawsze można się przecież rozpłakać i zapowiedzieć, że teraz wszystko się zmieni i będzie inaczej. Prawda Marcinku? Masz w tym przecież doświadczenie!

PS. Wiem, że sporo osób lubi Lexy Chaplin. Może warto jednak w końcu zadać pytanie, jak ona może być fajną osobą, zadając się z tak niefajnym towarzystwem i robiąc tak uwłaczające ludzkiej godności rzeczy? Serio, są granice. No ale może się czepiam. Patrząc po zasięgach patoTeamu X ludzie codziennie udowadniają, że granice nie istnieją. Podobnie jak szacunek – czy to do siebie samego, czy innych.