Na początku 2016 roku świat oszalał na punkcie „Besos” Magdy Gessler. Hiszpańskie słowo (m.in. dzięki naszej pomocy) stało się na tyle sławne, że kreatorka smaku i stylu postanowiła wokół niego zbudować markę spożywczą, z których chyba najbardziej znanym produktem były „parówki randkowe” z lubczykiem. Pamiętamy też premierę mięsa, kiedy królowa pokazała się odjebana w białe futro.
Minęły dwa lata, a „Besos” najwyraźniej stało się niewygodnym tematem dla wszystkich stron. – Nigdzie ich nie ma. Odwiedziłam kilkanaście sklepów w Krakowie. Sprzedawcy mówią, że od dawna nie mogą ich zamówić – mówi nam jedna z czytelniczek.
Postanowiliśmy sprawdzić co dzieje się z parówkami, bo od dawna nie widzieliśmy ich w sklepie „Agata”, gdzie najczęściej zaopatrujemy się w produkty pierwszej potrzeby, jakim są niewątpliwie parówki.
Po kolei: pod koniec 2016 roku, a więc niecałych 12 miesiącach funkcjonowania, parówki zniknęły ze sklepów. Gessler wtedy uspokajała i obiecywała, że „Besos” niebawem wróci do sieci dla bogaczy „Piotr i Paweł”. Tak się stało, ale nie na długo. Dziś w asortymencie sklepów nie ma już parówek.
Fanpejdż „Besos Tylko Najlepsze” nie był aktualizowany od 1.02.2017. Strona poświęcona parówkom przekierowuje na nieaktualizowaną stronę na Facebooku. Gdy wysłaliśmy maila z zapytaniem na oficjalny adres, dostaliśmy zwrotkę, że mail… nie istnieje. Dodatkowo firma Peklimar, z którą Madzia współtworzyła markę „Besos”, nie uwzględnia jej w spisie swoich produktów.
Pytanie jest jedno: dlaczego wy trujecie ludzi?! Albo dobra, jeszcze kilka: czy mięsny interes cieszył się aż tak małym powodzeniem? Co mamy teraz jeść na randkach? Czy brak parówek nie ma bezpośredniego wpływu na postępujący spadek dzietności w Polsce?